Czy Warszawa billboardami stoi? Zapewne wielu obserwatorów miejskiej przestrzeni stwierdzi, że tak. Nie bez kozery powstało nawet określenie „billboardoza”. Jak czytamy w Obserwatorium językowym UW: „billboardozą niektóre osoby nazywają z dezaprobatą występowanie na jakimś obszarze wielu billboardów, co zdaniem tych osób ujemnie wpływa na estetykę przestrzeni publicznej”.

No i chyba coś w tym jest, bo np. w Warszawie szczególnie razi centrum i okolice, bo gdzie nie spojrzymy, tam jakaś reklama. Właściwie można stwierdzić, że przestrzeni tej coraz dalej do miejskiej, a bliżej do reklamowej.

Jak się okazuje, wiele z tych reklam jest nielegalnych, jednak proces egzekwowania prawa, czyli likwidacji reklam, to jakiś żart – właściwie nie dzieje się nic; te nielegalne reklamy „wiszą” tak miesiącami, a może nawet latami. I to kuriozum ma miejsce pomimo tego, że część tych reklam jest niezgodna z miejskim planem zagospodarowania przestrzennego, który ustala co i jak można reklamować, a czego nie.

Jak stwierdził Radosław Gajda, architekt i urbanista, w „Dzień Dobry TVN”, chaos reklamowy jest wynikiem chaosu prawnego. Jak podkreślił, legalność reklamy może być uzależniona od prawa budowlanego, planu miejscowego lub uchwały rady gminy (tzw. uchwały krajobrazowej). Dodatkowo w ubiegłym roku Trybunał Konstytucyjny uznał, że uchwała krajobrazowa jest niezgodna z Konstytucją. Efekt taki – w skrócie – że rady gmin nie wiedzą, czy mogą przyjmować te uchwały. Generalnie, jeden wielki bałagan – zarówno w prawie jak i na miejskich ulicach. Ekspert uważa, że powinna być jedna, ukierunkowana ustawa reklamowa, która jasno wskaże zasady umieszczania reklam w miejskiej przestrzeni, zamiast, jak dotychczas, trzeba szukać rozwiązań w aż czterech aktach prawnych.

Z drugiej strony, Kraków już cztery lata temu poradził sobie z reklamami, wprowadzając uchwałę krajobrazową, dzięki której liczba reklam w miejskiej przestrzeni znacząco się zmniejszyła. Po prostu miasto ma narzędzie do kontroli reklam, ściągania tych nielegalnych oraz nakładania kar finansowych na podmioty odpowiedzialne za bezprawne reklamy.

A jak to wygląda w Warszawie? Może niektórzy pamiętają początek roku 2020, kiedy to na sesji Rady Miasta ustanowiono warszawską uchwałę krajobrazową? Miesiąc później Wojewoda Mazowiecki zakwestionował ustawę, bo – jak stwierdził – była niezgodna z prawem. Miasto zaskarżyło decyzję Wojewody, jednak sąd odrzucił skargę, wskazując co należałoby poprawić w uchwale. Pod koniec 2021 roku rozpoczęły się prace nad nową uchwałą, a w lutym 2023 roku wyłożono tę uchwałę do publicznego wglądu, jednak była trochę „dziurawa”, czyli pominięto lub niedookreślono niektóre wymagane aspekty. Potem przyszedł wyrok Trybunału, czyli stało się jasnym, że uchwała w takiej formie nie może zostać podana głosowaniu.

Co dalej? Czy miasto przygotuje nową uchwałę? Czas pokaże…

Tymczasem, jak wynika z najnowszego Raportu o Rynku Reklamy, opublikowanego przez Publicis Groupe Polska w 2023 r., szacowana wartość rynku reklamowego netto wyniosła w 2023 roku blisko 12 mld zł i w porównaniu do roku poprzedniego, była wyższa o 7 proc. Wydatki na outdoor (reklamę zewnętrzną, czyli m.in. billboardy) w 2022 roku wyniosły 554 miliony zł, a rok później prawie o 100 milionów więcej (648).

Wniosek: reklam przybywa. Pytanie, czy w związku z tym grozi nam jeszcze większe zaśmiecenie Warszawy? Powtórzę się: czas pokaże.

Kinga Walczyk
Redaktor naczelna WARSAW DAILY