Szanowna Redakcjo, mam na imię Anna. Pochodzę z Warszawy. Od urodzenia poruszam się na wózku inwalidzkim. Nigdy nie chciałam, aby wózek jakkolwiek mnie ograniczał. Mimo moich problemów z poruszaniem się, zawsze chciałam być wśród ludzi. Wyznaczyłam sobie w życiu drogę do osiągnięcia celu - jest nim niezależność. Dom rodzinny kojarzy mi się z poczuciem bezpieczeństwa, miłością i troską rodziców, jednak mam swoje lata, więc może czas opuścić rodzinne gniazdo. Pytanie tylko jak to zrobić? W Warszawie system mieszkalnictwa dla osób tak niesamodzielnych (jak ja) jest na poziomie zerowym. Tak naprawdę nie ma nawet takich projektów, co odbiera jakąkolwiek nadzieję. Co dalej z takimi osobami jak ja, czyli dorosłymi „dziećmi”, które powinny się usamodzielnić? Z takim dylematem boryka się tysiące rodzin, które nie wiedzą gdzie szukać odpowiedzi? To bardzo boli. Nie mogę samodzielnie mieszkać, bo moja niepełnosprawność mi na to nie pozwala, dlatego główny problem to brak asystenta, osoby wspierającej, współdziałającej, a także brak systemowych rozwiązań. Czuję się wykluczona, a przecież jestem obywatelką tego kraju, przysługują mi prawa, chroni mnie Konstytucja. Każdego dnia budzę się z lękiem o moje jutro. Szukam rozwiązań na własna rękę. Byłam niedawno w Zamościu, gdzie istnieje Dom Rodzinny dla osób z niepełnosprawnościami. Czułam się tam bardzo dobrze, trafiłam na ciepłe ludzkie serca. Nie jest jednak to dom o charakterze stałym. Gdzieś w głowie cały czas mam pomysł na własny projekt, który nazwałabym „Zdrowy umysł w niedoskonałym ciele”. Wierzę, że nie ma nic piękniejszego niż być potrzebnym, pożytecznym, samodzielnym. Wierzę też, że nie można się poddawać, trzeba brać z życia pełnymi garściami - na tyle na ile możemy.
Z Wyrazami szacunku, Anna Kozik