Warszawa „wychodzi naprzeciw” zdobyczom technologii i zaprasza mieszkańców do poznania i doświadczanie nowych form prezentacji dzieł sztuki. Wirtualna rzeczywistość (VR), projekcja 360° czy metawersum, łączą przeszłość z teraźniejszością i pozwalają odbiorcom w nowoczesny i zaskakujący sposób podejść do poznawania, a wręcz eksplorowania dzieł sztuki. Wystawy multisensoryczne: Immersive Monet & The Impressionists, VAN GOGH & Friends – The Immersive Experience, biografia immersyjna FRIDA KAHLO. ŻYCIE IKONY, czy KLIMT - The Immersive Exhibition, niewątpliwie zapraszają do przekroczenia zwykłej percepcji i otwarcia na nowe doświadczenia, mocniejsze wykorzystanie zmysłów i puszczenie wodzy wyobraźni.

Przed obejrzeniem pierwszej wystawy immersyjnej zaczęłam się zastanawiać nad przysłowiową drugą stroną medalu. Czy projekcja wirtualna nie odbiera wiarygodności przekazu, nie zakłamuje kontekstu i nie umniejsza wartości edukacyjnej oglądanych interpretacji? Czy nie jest formą sztucznego przykucia uwagi, w której często oglądamy wystawę przez pryzmat Instgrama i TikToka, publikując stories i reelsy, zamiast być i przeżywać „tu i teraz”? Czy nie ginie nam gdzieś poczucie chociaż chwilowej więzi z artystą, śledzenie ruchów pędzla, faktury obrazu i farb, odkrywanie nieoczekiwanych szczegółów? I wreszcie, czy podążanie za pixelami nadal jest prawdziwą sztuką?

Miałam okazję bywać w muzeach w Amsterdamie, Paryżu, Barcelonie, Pradze, Brukseli i na samo wspomnienie przeszywa mnie miły dreszczyk wspomnień i poczucie doznania czegoś wyjątkowego, nieprzemijalnego, namacalnego potwierdzenia bytności największych artystów i malarzy wszechczasów. Z drugiej strony, jako fanka nowych technologii i rozwoju AI, wykorzystałam w pełni swoje zmysły w immersyjnym świecie impresjonistów czy Gustava Klimta. To były na pewno ciekawe doświadczenia, porównywalne do wirującego spektaklu, w którym momentami miałam poczucie lewitowania i przekroczenia magicznego świata malarstwa skorelowanego z muzyką. Mogłam spojrzeć na znane mi obrazy pod innym kątem, zobaczyć je w ruchu, w nowej odsłonie, dostrzec głębię kryjącą się za goglami VR.

Wracając do pytania o wiarygodność i autentyczność. Zdecydowanie mamy tu do czynienia z różnymi aspektami odbioru sztuki, których ni jak nie da się i nie powinno porównać. W zależności od nastroju i oczekiwań wystawy immersyjne mogą przyciągnąć nową publiczność i wprowadzić ją do świata sztuki, podczas gdy te prezentowane w oryginalnej formie oferują bardziej klasyczne i wzniosłe interpretowanie. Jednak warto przełamać lęk, wątpliwość i doświadczyć czegoś nowego. Ludzka ciekawość i pragnienie odkrywania napędzają rozwój technologii immersyjnych i otwierają wiele możliwości poznania nie tylko w dziedzinie sztuki, ale też sportu i rozrywki, nauki, edukacji, medycyny. Zachęcam wszystkich do wzięcia udziału w doświadczeniach immersyjnych, które stymulują zmysły i chociaż przez kilka chwil zmieniają naszą percepcję i zaskakują multimedialną formą. Jak to mówią „No risk no fun”! Każde spotkanie ze sztuką jest warte uwagi i zainteresowania.

Dagna Ważyńska

PS Czeka na Was chociażby opływający złotem KLIMT - The Immersive Exhibition w Soho Art Center czy buntownicza FRIDA KAHLO. ŻYCIE IKONY w Fabryce Norblina.