Jan Borysewicz w piosence „Praga, Praga” śpiewał: "Chmury za Wisłą zniżają swój lot,
inny jest kolor podwórek i bruku,
słowa się rzadko nadają do druku,
noc tu ukradkiem przemyka jak kot". To, co powinienem napisać w tym komentarzu, niestety nie nadawałoby się właśnie do druku (czytaj: do publikacji).

Otóż, jeszcze dwa tygodnie temu biegnąc Kawęczyńską na Pradze-Północ, widziałem przepięknie ubrane słupki (pisałem o tym w komentarzu "Zostawcie Starówkę i centrum!"). Zdobiły je ubranka z włóczki – Kaczora Donalda, Małej Mi, SpongeBoba, a nawet Zgredka z Harrego Pottera. Naliczyłem ich ponad 100. I dziś nie bez powodu piszę o tym w czasie przeszłym, bo kilka dni temu pewna kobieta zniszczyła 70 z nich! Tak, zniszczyła! Co było motywem jej działań? Jeszcze nie wiadomo. Być może drażnił ją Kaczor, albo Donald? A może Zgredek miał za bardzo odstające uszy?

Cisną się na usta niestety same przekleństwa. Ugryzę się jednak w język i napiszę, że będę się przyglądał finałowi tej sprawy - do czego zachęcam też redakcję WARSAW DAILY. Bez dwóch zdań kobieta, która dokonała tego wandalizmu, i to w biały dzień, powinna być surowo ukarana. 

Paweł Jaczewski
Menedżer w MT Biznes